
O tym, jak będzie wyglądała światowa gospodarka po pandemii COVID19 rozmawia Marek Loos z Matthew Bugeja, doradcą geopolitycznym CiConsulta, członkiem Risk Assessment Network and Exchange (RANE), której elementem jest znana na świecie amerykańska prywatna agencja wywiadu Stratfor.
Jak epidemia koronawirusa zmieni gospodarkę światową? Czy globalne korporacje zdadzą sobie sprawę, jak niebezpieczne jest lokalizowanie ogromnego wolumenu produkcji w jednym kraju?
COVID19 zmienił nasze spojrzenie na globalizację, która była już kwestionowana w ostatnich latach w wyniku wzrostu nacjonalizmów i skrajnej prawicy. Wydarzenia związane z „czarnymi łabędziami” – takimi jak koronawirus – mają swoistą zdolność tworzenia „mgły”, która utrudnia określenie, jak będzie wyglądał krajobraz polityczny w najbliższej przyszłości. Pewne jest, że koronawirus ujawnił wszystkie słabości światowego porządku gospodarczego. Sposób, w jaki zajmiemy się za likwidację tych słabości w ciągu najbliższych kilku lat – gdy opadnie kurz – wyznaczy kierunki rozwoju cywilizacji na kolejne dziesięciolecia.
Koronawirus zakwestionował wiele ogólnie przyjętych idei – takich jak to, że produkcja powinna być przede wszystkim zlokalizowana w miejscach, w których jest to korzystne finansowo. Ten trend nasila się od trzech dekad, a z pewnością od upadku muru berlińskiego i eksplozji globalizacji, co miało miejsce na przełomie tysiąclecia. Działo się tak, mimo że wiadomo było, iż łańcuchy dostaw zawsze były podatne na kryzysy, takie jak na przykład wojna, pandemia lub napięcia geopolityczne. Chiny to kraj, w którym jest skoncentrowany największy odsetek światowej produkcji. Właśnie przez to wielu liderów biznesu przeżywa obecnie zimny prysznic. Nie wiedzą, jak inaczej działać, rzeczy zawsze były robione w ten sposób, co dotychczas, lecz nastał czas przewartościowań.
Sektor prywatny z pewnością będzie musiał ponownie ocenić swoją pozycję po opanowaniu pandemii pod kątem wolumenu zapasów, które zapewniają bezpieczeństwo dostaw. Właściciele firm, które najmocniej ucierpiały muszą zrozumieć, jak niebezpieczna jest ich zależność od zagranicznej produkcji. Krótkoterminowo może ona być korzystna finansowo, ale może ona ujawnić poważne słabości, które mogą rzucić na kolana całe światowe korporacje w przypadku scenariusza z „czarnym łabędziem”, którym obecnie jest koronawirus.
Ostatnimi laty wiele mówiło się o rewolucji przemysłowej 4.0. Jaki wpływ na jej przebieg będzie miała epidemia?
To z pewnością interesujące pytanie. W tej chwili wiele firm musi polegać na swoich pracownikach, aby pracowali z domu, i w ten sposób kontynuować działalność, przynajmniej w tych branżach, w których taka praktyka jest możliwa. Wybuch koronawirusa może być uciążliwością dla wielu konwencjonalnych firm, polegającą na konieczności zwiększenia liczby operacji w Internecie oraz zachęcania do zwiększonej komunikacji zarówno z personelem, jak i klientami za pośrednictwem środków internetowych. Już przed epidemią pracę zdalną praktykowało wiele firm, lecz nie wszystkie. Ale w czasach kryzysu firmy muszą się dostosować lub upaść. Ci, którzy wyjdą z tego kryzysu w nienaruszonym stanie, z pewnością zauważą wielką wartość w rewolucji technologicznej i korzyści, jakie przyniesie ich działalność.
Zaprzestanie na kilka miesięcy produkcji w Chinach zerwało globalne łańcuchy dostaw. Ostatnie kontenerowce z towarami sprzed epidemii przypłynęły do Europy kilka tygodni temu.
Nie chcę popadać w przesadę, ale trudno mi sobie przypomnieć inny przypadek w ciągu ostatnich kilku dekad, w którym globalne łańcuchy dostaw zostały przerwane w sposób tak drastyczny, jak teraz, gdy zatrzymana została cała planeta. Pierwszy przypadek tego, co stało się znane jako koronawirus, został zgłoszony do WHO 31 grudnia 2019 r. I oto, niecałe trzy miesiące później, mamy na świecie ponad ćwierć miliona infekcji.
Wiele instytucji badających rynek globalny twierdzi, że epidemia będzie silnym ciosem w światową gospodarkę. Chiny od lat są globalną fabryką. W normalnych warunkach opłaca się oprzeć na niej produkcję, biorąc pod uwagę niskie koszty pracy, możliwości produkcyjne i wiedzę specjalistyczną w zakresie transportu. Jednak w przypadku takim, jak to, przez co obecnie przechodzimy, rodzi się wiele wątpliwości. Czy może warto by jednak nieco różnicować różne aspekty mojego łańcucha dostaw, aby złagodzić skutki potencjalnych zakłóceń? To będzie pytanie dla wielu właścicieli firm, prezesów i akcjonariuszy, którzy będą musieli zadać sobie to pytanie, i będę zaskoczony, jeśli w strategiach ich organizacji nic się nie zmieni.
Jak niszczycielska będzie epidemia dla europejskiej gospodarki, polityki i przyszłości Unii Europejskiej?
COVID19 jest dobrym przykładem współpracy w ramach Unii Europejskiej na froncie politycznym. Epidemia pokazała, że ostatecznie jednak władza w UE, w sytuacjach kryzysowych, nadal znajduje się w stolicach państw członkowskich. Włochy przechodzą obecnie poważną epidemię z ponad 40 tys. zakażeń, a tyle samo przypadków mają obecnie razem wzięte: Niemcy, Francja i Hiszpania. Pod względem politycznym nastąpi koordynacja między państwami członkowskimi i na pewno będzie presja na uruchomienie klauzul umożliwiających pomoc finansową ze strony UE i powiązanych z nią organów. W zależności od tego, jak długo epidemia będzie paraliżowała działalność gospodarczą Unii Europejskiej, szkody będą się różnić w poszczególnych jej regionach.
Trudno będzie szybko opanować epidemię w niedługim czasie, z pewnością nie w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Spowoduje to szkody dla gospodarki UE i dla strefy Euro, w której jest już kilku członków, którzy i przed epidemią byli uważani za niezdolnych do przetrwania poważnych kryzysów. Ale kiedy już epidemia ustąpi w kilku lub we wszystkich krajach, powstanie istotne pytanie: czy sytuacja została opanowana? Czy turystyka i podróże mogą być kontynuowane tak jak wcześniej, zarówno w granicach Europy, jak i poza nią? Rządy europejskie uruchamiają wielkie programy pomocy finansowej dla swoich przedsiębiorstw, chodzi bowiem o to, aby ugasić pożar, zanim spali się cały las.
Jakie są pana prognozy dotyczące wpływu koronawirusa na takie regiony jak Europa Wschodnia?
Wszystko zależy od wielu czynników, które obejmują ciągłe połączenia z głównymi obszarami zarażenia, takimi jak na przykład Włochy. Aby Europa Wschodnia uniknęła najgorszego wybuchu, musiałaby podjąć środki ostrożności i to szybko. Jeśli infekcje zaczną się rozprzestrzeniać, będziemy musieli wiele się nauczyć od Chin, Singapuru i Korei Południowej, które szybko zamknęły swoje społeczeństwa. W przypadku Korei Południowej zaczęto przeprowadzać tysiące testów na koronawirusa dziennie, aby powstrzymać epidemię.
Czy pana zdaniem epidemia koronawirusa w Ameryce osiągnie podobne rozmiary jak w Europie?
Obecnie w Stanach Zjednoczonych jest ponad 13 tys. przypadków zarażeń. Do czasu opublikowania tego wywiadu liczba ta znacznie wzrośnie. Rząd Stanów Zjednoczonych spotkał się ze zmasowaną krytyką, że nie przeprowadzono wystarczającej liczby testów i że wstępne testy były nieodpowiednie. Przyznał to dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych w USA, Tony Fauci, który jest znany w USA, jako wiodący autorytet w dziedzinie chorób zakaźnych. Trudno powiedzieć, czy epidemia wybuchnie w USA z większym impetem i przybierze większe rozmiary niż w Europie.
Musimy pamiętać, że Europa ma większą i bardziej zagęszczoną populację oraz wiele krajowych rządów próbuje różnych sposobów walki z koronawirusem, niekoniecznie zsynchronizowanych. Z drugiej strony USA wydają się mniej przygotowane na epidemię niż większość krajów Europy, ale ma rząd federalny, który może wyznaczyć kierunek dla urzędników państwowych i lokalnych w bardziej przejrzysty sposób. Geograficzne rozprzestrzenianie się wirusa w USA jest z pewnością problemem, podobnie jak fakt, że rząd nie wdrożył jeszcze wystarczającej liczby testów. Ale miejmy nadzieję, że nasze władze wyciągną wnioski z europejskich i azjatyckich doświadczeń.
Które gałęzie będą po epidemii koronawirusa największymi przegranymi, a które – zwycięzcami?
Na tym etapie jest o wiele za wcześnie, aby mieć pewność co do różnych scenariuszy, ponieważ wydaje się, że znajdujemy się we względnie wczesnych dniach epidemii. Ale z pewnością powiedziałbym, że krajowa produkcja, rolnictwo, logistyka i transport będą po kryzysie bardziej doceniane przez rządy. Nie wspominając już o bohaterach krajowych służb opieki zdrowotnej na całym świecie oraz naukowcach, którzy pracują dzień i noc, aby złamać kod koronawirusa.
A jeżeli chodzi o przegranych? Być może będą nimi kraje rozwijające się, bo w wyniku pandemii mogą stracić kontrakty produkcyjne. Ale znowu, zbyt wcześnie, aby o tym mówić.
Jednocześnie w ostatnich miesiącach spadły ceny ropy naftowej. Dla branży transportowej jest to sytuacja korzystna, ale na przykład dla rosyjskiej gospodarki oznacza to poważne kłopoty. Już przy cenie 40 USD za baryłkę rosyjska gospodarka traciła każdego dnia 150 mln USD, a obecnie cena waha się w okolicy 20 USD. Jak ta sytuacja wróży rosyjskiej gospodarce?
W przypadku Rosji sytuacja jest teraz lepsza niż kilka lat temu. Gdyby te spadki cen miały miejsce 3 lub 4 lata temu, Rosja byłaby z pewnością w trudniejszej sytuacji niż obecnie. Władze rosyjskie oświadczyły, że mogą wytrzymać niskie ceny ropy naftowej przez wiele lat, bo wywierają one niewielki lub żaden wpływ na ich budżet krajowy lub gospodarkę. W pewnym momencie Saudyjczycy i Rosjanie będą musieli usiąść i porozmawiać o cenach tego surowca. Przy całej globalnej niepewności związanej z koronawirusem żaden kraj nie może sobie pozwolić na nie zawieranie umów, które mogłyby pomóc ich gospodarkom w czasach, w których oczekuje się, że globalna gospodarka się skurczy. COVID19 całkowicie zmienił równanie.
Dziękuję za rozmowę.
Marek Loos